Wednesday, 21 February 2007

Najpierw wywieszka.... a pózniej był bankiecik:)


znalazłam się tam zupełnie przypadkiem. Na Fleszu mielismy robić zdjęcia z dymem. A wyszło na to że z dymem wszyscy poszli:) znaczy ulotnili się... i cóż miałam robić? w ostatki? znów wrócić jak niepyszna do domu? I narazić się na rozbawienie Trutnia, że kurczę nawet nie mam się z kim pobawić w ostatki?
Cóz... trafił się mały bankiecik z okazji plakatów, które wisza powyzej. Nie pogardziłam:)

No comments: